Een top verblijf. Alles wat je nodig hebt zit in het appartement. Van van broodrooster tot Netflix. Slaapbank ligt ook prima! Geen lift aanwezig. 1 week geweest. Vriendelijke vrouw bij de receptie. Staan voor je klaar als er wat is of je ze nodig hebt.
Apartamenty było dla wszystkich niespodzianką, niestety w pejoratywnym sensie. Przyjechaliśmy w 9 rodzin. Ustalone uprzednio na mailach było, że będziemy spali wszyscy w 2 budynkach niestety po przyjeździe okazało się, że nas porozrzucali po 4 budynkach... Pani tłumaczyła się, że dla niej wassestrasse 8 to wszystkie budynki (dodam, że oczywiście każdy budynek ma swój numer). Czystość w apartamentach pozostawia wiele do życzenia. Brak suszarek do butów. Jednak żeby nie być malkontentem, jeżeli już zapomnimy o tym wszystkim to sama lokalizacja jest rewelacyjna, lepiej być nie może. Wszędzie jest raptem kilka kroków: wyciąg, kawiarnia, piekarnia, restauracje, baseny.
To była nasza największa wpadka! Apartament zamówiliśmy po długim przeglądzie opisów i zdjęć różnych apartamentów, uwzględniając lokalizację. Rezerwacji dokonaliśmy w zimie. Przeczytaliśmy opinie i obejrzeliśmy zdjęcia na bloking.com. Rezerwacji dokonaliśmy bezpośrednio na stronie właścicieli apartamentów – z dotychczasowych doświadczeń wiedzieliśmy, że jest to lepsza opcja, bo wszystko można wcześniej ustalić. Wcześniej zadaliśmy parę pytań na temat wyposażenia. Uzyskaliśmy odpowiedź, że właścicielka nie może podać szczegółowych informacji bo każdy z 50 apartamentów jest inny. To powinno coś nam dać do myślenia. Zarezerwowaliśmy apartament 50 metrowy (ze zmywarką) na dwa tygodnie. Przyjechaliśmy w sobotę wieczorem – klucz był w kopercie na drzwiach recepcji. To co zobaczyliśmy było dla nas dużym zaskoczenie. W pełnej krasie apartament ukazał nam się rano. Byliśmy lekko w szoku. Przede wszystkim na pewno nie było to 50 metrów. Po późniejszych pomiarach okazało się, że może dojść do 38 metrów. Różnica w cenie między 38 metrami a 50 metrami wynosi 21 € dziennie. To nie jest mało. Poza tym mieszkanie było chyba dość dawno urządzone i przede wszystkim zaniedbane. Skrzypiące drzwi, kapiący kran, ciepła woda ze źle działającej termy więc raz gorąca raz zimna, gigantyczna plama na ławie do siedzenia, lekko śmierdząca toaleta, zardzewiała suszarka na balkonie no i TELEWIZOR – eksponat ukradziony z Muzeum Techniki. W niedzielę rano musieliśmy pójść do właścicielki aby dokonać zameldowania. Byliśmy pewni, że zaszło nieporozumienie i zaraz to się wyjaśni. Pani była cały czas bardzo miła, ale oświadczyła nam, że apartament ma 50 metrów i jest ok. Taki zamówiliśmy. O co nam chodzi?! Jest to apartament pani A. i ona tak go urządziła a pani właścicielka za nic nie odpowiada. Na nasze uwagi o stanie technicznym pani nie reagowała i twierdziła, że tak wyglądają apartamenty w Austrii. Powiedzieliśmy, że wielokrotnie wynajmowaliśmy apartamenty w Austrii i nie tylko i wiemy jaki jest standard za taką cenę. Na dodatek w mieszkaniu nie było tabletek do zmywarki ani żadnych środków czystości (stąd pewno śmierdząca toaleta myta raz w tygodniu albo i rzadziej). Ale pani stwierdziła, że tak jest i samemu się wszystko kupuje (tabletki do zmywarki są dostępne w sklepach tylko w dużych opakowaniach). Dotychczas wszędzie gdzie byliśmy wszystko było, a tabletki do zmywarki zawsze skrupulatnie po 1 szt. na dzień. Tu nie było nawet zmywaczka do mycia naczyń. Po dłuższej dyskusji pani stwierdziła, że jeżeli apartament nam się nie podoba to od poniedziałku przeniesie nas do innego. Do końca twierdziła, że ten jest ok. i ma 50 metrów, no może 48 ustąpiła. No ale jak nam się nie podoba to nam pójdzie na rękę. W poniedziałek z radością przenieśliśmy się do apartamentu 3 km dalej. Nie był to ideał, ale po tamtym wydawał nam się pałacem. Był czysty, nowy i duży. Minusem było to, że był bezpośrednio przy drodze na której przez pierwszy tydzień remontowano chodnik i asfaltowano ulicę i był jeszcze nie wyschnięty po budowie. Rano ciuchy wyjmowane z szafy były wilgotne i zimne podobnie jak pościel. Wcześnie rano budziły nas przejeżdżające ciężarówki ale to drobiazg. Oczywiście to nie był koniec naszych perypetii. Musieliśmy mocno upomnieć się o wymianę ręczników i pościeli (wyczytaliśmy w regulaminie, że jednak nam się należy). Ale najlepsze było na końcu. W sobotę przed wyjazdem przyjechaliśmy oddać klucze i dopłacić resztę pieniędzy. Pani miała wydrukowany rachunek. Zapłaciliśmy i z radością wyszliśmy. Dopiero w samochodzie zobaczyliśmy, że „rachunek” nie jest fakturą, na dodatek nie ma na nim ŻADNEGO podpisu ani pieczątki. Nie ma też dopiętego kwitu fiskalnego. Nie wypełniliśmy też żadnych kwitów meldunkowych. Dotychczas w Austrii zawsze wypełnialiśmy kwit meldunkowy, bo śmiałam się z pytania o zawód. Nie dostaliśmy też na czas pobytu kart gościa z adresem zamieszkania.…
Sind Sie der Inhaber oder Geschäftsführer dieses Unternehmens? Beanspruchen Sie Ihren Eintrag kostenlos, um z. B. auf Bewertungen antworten und Ihr Profil aktualisieren zu können.
Ihren Eintrag beanspruchen